Zapiski na marginesach
  • Strona główna
  • O mnie
  • Kontakt
  • O pracy
    • Poszukiwanie pracy
  • O życiu
  • O literaturze
    • Czytam
    • Piszę
  • O pasji
  • Strona główna
  • O mnie
  • Kontakt
  • O pracy
    • Poszukiwanie pracy
  • O życiu
  • O literaturze
    • Czytam
    • Piszę
  • O pasji

Zapiski na marginesach

o życiu, o pracy, o pisaniu

Tag

Historia

    O literaturzePisanie

    Sztuka perswazji – opowiadanie

    napisała Ida Żmiejewska

    „Sztukę perswazji” napisałam w 2013 roku na konkurs literacki pt. „Ostatni dzień pary”. Warunki podali tam takie, że opowiadanie ma być w klimacie steampunku lub postapo, w jakiś sposób wiązać się z Krakowem i liczyć sobie nie więcej, niż 10 tysięcy znaków.

    Tekst, summa summarum, znalazł się w finale (razem z drugim, pt. „Fin de siecle”), ale z kilku powodów, nie trafił do pokonkursowej antologii. Pojawił się za to w sieci, na stronie, która niestety dziś już nie istnieje. Dlatego chciałabym go teraz przypomnieć. Tym bardziej, że wczoraj przypadała 206. rocznica śmierci księcia Józefa.

    Zapraszam

    *

    Pamięci księcia Józefa w dwusetną rocznicę śmierci

     

     Sztuka perswazji

    Kraków, dn. 8 maja 1813 roku

    Moja Umiłowana Żono,

    Piszę do Ciebie, korzystając z uprzejmości ichmość pana Bielińskiego, który jeszcze tego ranka wyruszyć zamierza do Warszawy i będzie mógł dostarczyć Ci mój list.

    Widzieliśmy się zaledwie kilka niedziel temu, a ja już tęsknię, jakby od naszego rozstania minął rok co najmniej. Dlatego zaklinam Cię, Najdroższa, Ty także pisz do mnie często, niech przynajmniej czułe słowa złagodzą nam tę rozłąkę.

    U mnie wszystko w porządku, zdrów jestem, choć nieco przestraszony niezwykłymi wypadkami ostatniej nocy, o których opowiedział mi imć Artur Potocki, zaklinając się, że wszystko to widział na własne oczy i zupełnie trzeźwym będąc, służbę bowiem wtedy sprawował. Za jego permisją chciałbym Ci tę historię opisać, zanim stugębna plotka dotrze do Warszawy i całkiem wypaczy jej sens. 

    Otóż nadmieniałem Ci już nieraz, że nasza sytuacja tu, w Krakowie, jest coraz trudniejsza do zniesienia. Austriacy knują po kątach i tylko patrzą, jak nas odstąpić, a Prusacy i Rosjanie krążą nad księciem Józefem niczym stado głodnych sępów. Mamiąc dobrem Ojczyzny, starają się przekonać go, aby porzucił Cesarza Napoleona, pozostał z wojskiem w Księstwie i przeszedł na stronę…

     

    …cara wprawdzie nie obchodzi, jakich argumentów użyjemy w dyskusji z Poniatowskim, ale nie wydaje mi się, byśmy akurat tutaj znaleźli coś przydatnego. – Hrabia Grigorij Rumiancew, rosyjski dyplomata i szpieg, z niesmakiem rozglądał się po ponurym wnętrzu pełnym zakurzonych sprzętów o nieznanym przeznaczeniu.

    – Myślę, że czeka pana prawdziwa siurpryza – uśmiechnął się pod wąsem wierny sługa króla Prus, Maximilian Schlegel. – Toż to istny sezam!

    – Stroi pan sobie facecje. – Coraz bardziej zdegustowany Rosjanin niedbałym ruchem strzepnął pyłki z klapy surduta.

    – Nigdy nie żartuję ze spraw wagi państwowej. – Schlegel nieoczekiwanie spoważniał. – Te rzeczy – potoczył ręką dookoła – to spadek po pewnym fizyku-wizjonerze, który za życia cieszył się wątpliwą sławą hochsztaplera, przez co stracił pracę na tutejszym uniwersytecie. Nawet żona miała go za nieszkodliwego wariata. Aż w końcu kilka miesięcy temu umarł w podejrzanych okolicznościach…

    – A jak pan się o nim dowiedział?

    – Zawsze byłem ciekaw eksperymentów, więc kiedy usłyszałem o badaniach naszego nieodżałowanej pamięci Geista, zawarłem bliższą znajomość z wdową. I oto jesteśmy!

    –  Czy on wynalazł jakąś broń? – zainteresował się od niechcenia Rumiancew. – Coś jak te wojenne machiny Leonarda, które od lat próbuje zbudować Bonaparte?

    – Broni nie, ale zmajstrował maszynę, która pomoże nam nastraszyć Poniatowskiego – pospieszył z wyjaśnieniami Schlegel. – Raz a porządnie!

    – Polski wódz nie wygląda na strachliwego – uśmiechnął się drwiąco hrabia.

    – Każda rodzina ma swojego trupa w garderobie – stwierdził sentencjonalnie Prusak. – Albo ducha…

    – Ducha? Chyba nie wierzy pan w takie brednie?!

    – Ducha można stworzyć metodą naukową. – Schlegel zręcznie wyminął kilka dziwacznie powyginanych sprzętów i zatrzymał się przy dużej drewnianej skrzyni. Nagłym ruchem zerwał z niej ciężką od kurzu tkaninę, a kiedy kłęby pyłu opadły, oczom obu szpiegów ukazał się niezwykły mechanizm ze szkła i połyskliwego metalu.

    – Co to jest?! – Rumiancew ostrożnie dotknął jednego z trzech pozłacanych pokręteł, w które wyposażone było urządzenie.

    – Prawdziwe cudo – uśmiechnął się Prusak. – Emiter impulsów ektoplazmatycznych. A mówiąc wprost, maszyna do wywoływania duchów. Wykorzystuje ciepło żywego człowieka, zamienia je w impulsy i śle do miejsca, w którym ma się ukazać zjawa.

    – Jakim cudem? – Rosjanin wreszcie pozbył się swej zblazowanej pozy. – Mów pan!

    – Dzięki temu. – Schlegel wyciągnął ze skrzyni spory przedmiot, który na pierwszy rzut oka przypominał talerz ozdobiony śrubkami i małymi sprężynami. – To odbiornik. Trzeba go tylko podrzucić Poniatowskiemu.

    – Dlaczego pan uważa, że to dziwo zadziała?

    – Podobnych konstrukcji używano już w przeszłości – wyjaśnił z wyższością pruski szpieg. – I pewnie stąd wzięła się legenda o białej damie Poniatowskich. Ktoś postraszył nią dziadka naszego księcia tuż przed bitwą pod Połtawą, a jego stryjowi ponoć przepowiedziała utratę korony, państwa, a w końcu śmierć. Niech pan poszpera w archiwach, bo to pewnie robota któregoś z waszych asów.

    – Ciekawa historia. – Rumiancew w zamyśleniu podrapał się po głowie. – A co chce pan wywróżyć wodzowi polskiej armii? Same nieszczęścia, jeśli opuści granice Księstwa?

    – Taki właśnie mam…

     

    …zamiar swój słudzy cara i pruskiego króla zamierzali wprowadzić w życie z pomocą radcy stanu Linowskiego, który – co nie jest w Krakowie żadną tajemnicą – nieustannie konferuje z rosyjskim Ministerstwem Spraw Zagranicznych i poglądy księcia Czartoryskiego dawno przyjął za swoje. Ów Linowski przez kilka niedziel nachodził księcia Józefa, przedkładając mu, że upadek Napoleona, który w rosyjskich śniegach pogrzebał większość swych żołnierzy, jest już kwestią czasu i że my, Polacy, jeno o własnej skórze i korzyści myśleć winniśmy. Nasz wódz rozważał te racje w sumieniu swoim i widać, że był tym już bardzo…

     

    …zmęczony całodziennym ekspediowaniem z miasta odrzutowych balonów napędzanych prochem, hrabia Artur Potocki, zaufany adiutant księcia Poniatowskiego, z trudem powstrzymywał senność. Tarł wierzchem dłoni zmęczone oczy i co chwila sięgał po filiżankę z zimną kawą, przeklinając wszechobecną ciszę, która po dniu wypełnionym hukiem wystrzałów brzmiała niczym kołysanka ulubionej niańki.

    Nawet zza ściany, z sypialni naczelnego wodza, nie dochodziły żadne dźwięki. Potocki miał jednak pewność, że książę Józef nie myśli o spoczynku, tylko wpatruje się w ciemność, wciąż dumając, czy swoją decyzją nie pogrzebał nadziei na wolną Polskę, choćby i pod berłem cara.

    Hrabia Artur sam niechętnie przyznawał, że racje stronników Aleksandra miały swoją wagę: nic dziwnego, że ulegli im tacy ludzie jak Sanguszko czy młody Chłapowski.

    Ale książę Józef, mimo wahań i wątpliwości, niezmiennie trwał przy Cesarzu.

    Jako żołnierz honoru swego strzec muszę i słowa danego nie cofnę! – mawiał często, jakby chciał przekonać nie tylko sztab, ale także samego siebie.

    Potocki nie po raz pierwszy pomyślał, że za żadne skarby nie chciałby znaleźć się na miejscu swego dowódcy. Ta odpowiedzialność, którą Poniatowski dźwigał na barkach, wydawała się ponad siły jednego człowieka. Nic dziwnego, że książę raz po raz spoglądał na pistolety leżące na biurku.

    Hrabia Artur westchnął i zaczął wiercić się na krześle, próbując znaleźć wygodniejszą pozycję. Płomienie świec paliły się równo, czasem tylko idący od okna ciąg sprawiał, że lekko dygotały.

    Nagle za ścianą coś huknęło. Raz. A zaraz potem drugi.

    Pistolety?!

    Adiutant skoczył ku drzwiom i nie zawracając sobie głowy pukaniem, wpadł do książęcej sypialni. Poniatowski – na szczęście cały i zdrowy – ale blady niczym płótno, wpatrywał się w ozdobną paterę, dostarczoną tego popołudnia wraz z kilkoma dobrymi funtami południowych owoców przez służącego radcy stanu Linowskiego.

    Najeżone metalowymi elementami naczynie podskakiwało na blacie sekretarzyka, wydając odgłosy podobne do wystrzałów. Dojrzałe pomarańcze – jedna po drugiej – spadały na podłogę, a kiedy wreszcie ostatnia potoczyła się po deskach, talerz na chwilę się zatrzymał, a potem bezgłośnie zawirował. Potocki przetarł oczy z niedowierzania.

    – Cóż to jest, u diaska? – zapytał głucho książę Józef.

    Zanim adiutant zdążył się odezwać, nad sekretarzykiem zmaterializowały się jasne nitki, coś jakby strzępki mieniącej się poświaty, które plątały się ze sobą, rosły, nabrzmiewały, a w końcu przybrały kształt ludzkiej istoty. Widziadło, falując, unosiło się w powietrzu.

    – Chryste! – wyrwało się Poniatowskiemu. Cofnął się i sięgnął po pistolet. – To prawda?! Stryj mówił prawdę…

    Potocki chciał coś zrobić, zabrać dowódcy broń, ale nie mógł ruszyć się z miejsca, nogi ciążyły mu jak ołów.

    – Matko Boska! – jęknął.

    Nagle, zupełnie znikąd, pod sufitem pojawiła się złocista kula. Przez chwilę wisiała w powietrzu zupełnie nieruchomo, a potem się zatrzęsła się i niczym błyskawica przemknęła z wizgiem przez komnatę. Wreszcie zatrzymała się tuż obok falującej zjawy.

    Oślepił ich nagły błysk białego światła, które rozeszło się po komnacie niczym morska fala. Budynek zatrząsł się w posadach. Szkło z popękanych szyb, luster i kandelabrów z brzdękiem spadało na podłogę. Z sufitu sypał się tynk.

    Potocki, któremu nareszcie udało się pokonać niemoc, rzucił się ku księciu. Obaj przypadli do ściany, starając się ukryć przed szalejącym dookoła piekłem.

    Wszystko ucichło tak samo nagle, jak się rozpoczęło.

    Adiutant odczekał chwilę, a potem podniósł głowę i wtedy, ku swemu zdumieniu, ujrzał unoszącą się powietrzu kobietę w bieli.

    – Kim jesteś, pani? – zapytał Poniatowski, który na ten widok zerwał się na równe nogi. Nie wiedzieć czemu, druga zjawa zdawała się go nie przerażać.

    Biała dama wpatrywało się w księcia przez chwilę, która dłużyła się niczym lata, aż wreszcie uniosła rękę i łagodnym gestem wskazała kierunek. Południe.

    Potocki, choć głowił się jak nigdy w życiu, nie miał pojęcia, co właściwie chciała im rzec, ale wódz chyba zrozumiał jej intencje, bo westchnął i wyszeptał:

    – Tak, muszę zrobić, co do mnie…

    …należy więc przypuszczać, że wysłannicy cara, wykorzystując rodzinne opowieści Poniatowskich, chcieli przy użyciu kuglarskich sztuczek skłonić księcia Józefa do samobójstwa, a potem ułożyć się z Rządem, który w większości i tak im już sprzyja. Strach pomyśleć, co stałoby się z wojskiem, ba, z całym narodem, gdyby osiągnęli swój cel.

    Na szczęście okazało się, że są na tym świecie dziwy, o których pruskim i rosyjskim dyplomatom nawet się nie śniło. Jak twierdzi Potocki, drugie zjawisko, które tej nocy ukazało się księciu, było najprawdziwszym duchem królowej Barbary Radziwiłłówny. Wódz naczelny uznał jej pojawienie się za dobry omen zwiastujący mu długie życie i powodzenie, więc decyzji o wymarszu nie cofnął.

    Tak więc sprawa jest przesądzona, dziś opuszczamy kraj, aby dołączyć do cesarskiej armii w Saksonii i dalej walczyć w imię Polski, Ojczyzny naszej.

     Czekaj na mnie, Umiłowana, wrócę, gdy tylko spełnię mój żołnierski obowiązek.

                                                                                                              Twój na zawsze

                                                                                                                          Antoni

    Ida Żmiejewska, Warszawa 2013

    obraz autorstwa Januarego Suchodolskiego

    Sztuka perswazji – opowiadanie was last modified: 20 października, 2019 by Ida Żmiejewska
    20 października 2019 0 komentarzy
    1 Facebook Twitter Google + Pinterest

O mnie

O mnie

Ida Żmiejewska

Specjalistka ds. kariery, autorka, kociara. Pasjonatka skoków narciarskich i XIX wieku.

Obserwuj mnie!

Zapiski na marginesach

Najnowsze komentarze

  • Ida Żmiejewska o Trzy rzeczy, które pomogą Ci w szukaniu nowej pracy
  • Noemi.Life o Trzy rzeczy, które pomogą Ci w szukaniu nowej pracy
  • Noemi.Life o Ida w krainie magii
  • Classy Flavors o Urodzinowe rozmyślania
  • Przyjazne Życie o Faza w stanie czystym czyli cztery korzyści z posiadania pasji

Najpopularniejsze

  • Trzy rzeczy, które pomogą Ci w szukaniu nowej pracy

  • Urodzinowe rozmyślania

  • Siedem sposobów szukania pracy

  • Ida w krainie magii

Kategorie

  • O literaturze (4)
    • Czytanie (2)
    • Pisanie (1)
  • O pasji (5)
  • O pracy (21)
    • Poszukiwanie pracy (11)
  • O życiu (13)

O tym możesz poczytać

Akunin Broker edukacyjny Chandra Coach Coaching CV Dokumenty aplikacyjne Doradca zawodowy Fandorin Harry Potter Historia Hobby Kariera kryminał Kwalifikacje List motywacyjny Osobowość zawodowa Pasja Pisanie Planowanie kariery Poniatowski Potrzeby Predyspozycje Rekrutacja Rekruter Rozmowa kwalifikacyjna Umiejętności Wybory życiowe Zawód Zmiany

Najchętniej czytane

Inny rodzaj życiorysu czyli o CV funkcjonalnym
Kawałek prawdy o rekruterach
Trzy rzeczy, które pomogą Ci w szukaniu nowej pracy
  • Facebook
  • Instagram
  • RSS
Footer Logo

@2016 - PenciDesign. All Right Reserved. Designed and Developed by PenciDesign


Back To Top
Blog "Zapiski na marginesach" korzysta z ciasteczek Google w celu świadczenia jak najlepszych usług i analizowania ruchu. Jeśli decydujesz się na dalsze przebywanie na stronie, oznacza to, że zgadzasz się na ich użycie. Dodatkowe informacje na temat ciasteczek są udostępniane przez Google. ZamknijDowiedz się więcej